I tutaj pewnie pojawia się pytanie - po co znów ten sam temat wałkować? A no właśnie, do Antwerpii udaliśmy się po raz drugi aby zobaczyć miejsca, które ostatnio pechem ominęliśmy a przede wszystkim jej największą atrakcję turystyczną, zamkniętą po godz. 17:00... Nie sposób powiedzieć, że zwiedziło się to piękne miasto, kiedy ominęło się najważniejsze punkty programu! Tak więc mieliśmy szczęście i przy okazji pobytu "służbowego" no po prostu MUSIELIŚMY zerknąć na nie jeszcze raz.
Jeżeli szukasz informacji na temat belgijskiej Antwerpii i ciekawych miejsc, które warto w niej odwiedzić, a nie widziałeś jeszcze poprzedniego wpisu to na tym etapie warto rzucić na niego okiem - ten wpis jest jedynie uzupełnieniem. Dziś skupimy się wyłącznie na miejscach, do których na nasze nieszczęście (lub szczęście 😎) poprzednim razem nie udało nam się dostać.
Katedra, którą widać z każdego miejsca w mieście
To ona była powodem bezsennych nocy po powrocie z Antwerpii - "Jak mogliśmy do niej nie wejść?!" Nie zobaczyć jej od środka to tak, jakby w ogóle nie być w Antwerpii - tak więc, kiedy tylko nadarzyła się okazja nawet nie zastanawialiśmy się, czy warto, a warto było w 100%!
Kilka informacji praktycznych >>> Przede wszystkim należy zapewnić sobie około 2 godzin na spokojne zwiedzenie tego miejsca a jeśli jesteś koneserem sztuki - nawet i więcej.
Katedrę zwiedzaliśmy przed weekendem, zdecydowanie na placu przed nią było mniej ludzi, co jak mniemam przełożyło się również na liczbę zwiedzających a kolejka do kasy liczyła kilka osób. My akurat nie lubimy tłumów napierających z każdej strony. Polecamy więc tą opcję takim, jak my. Kiedy byliśmy tu poprzednim razem, w weekend na placu nie było nawet gdzie nogi postawić, wyobrażam sobie tylko co działo się w środku.
OK. Przejdźmy dalej.
Ciekawa konstrukcja, jeszcze ciekawsze wnętrze
Antwerpska katedra to jedna z najwyższych budowli sakralnych na świecie oraz największa katedra gotycka w Belgii. Katedra niestety nie została ukończona w zamierzony sposób, mimo tego, że czas jej budowy to przeszło 200 lat (1352-1584). Powstała jedna wieża, druga zaś miała być dobudowywana stopniowo, później jednak całkowicie zaniechano ukończenia. To cudo, które widzimy z zewnątrz to tylko wierzchołek góry lodowej. W środku znajdziemy szereg dzieł sztuki takich, jak rzeźba Madonny z Dzieciątkiem i Matki Bożej z Antwerpii, obrazy m.in. Petera Paula Rubensa "Podniesienie krzyża", "Zmartwychwstanie Jezusa" oraz "Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny", retabulum św. Józefa, Tron anielski, zdobną, drewnianą ambonę, piękne organy i jeszcze piękniejsze witraże.
Katedra zrobiła na nas ogromne wrażenie. Przy kasie spotkało nas miłe zaskoczenie, Pani zapytała o naszą narodowość, po czym adekwatnie wręczyła nam swego rodzaju mapkę w ojczystym języku. W środku znaleźliśmy wiele cennych informacji na temat katedry i dzieł sztuki, które skrywa. Po przekroczeniu linii kas człowiek nie może się zdecydować od której strony zacząć, jest przeogromna.
Jak zwiedzać antwerpską katedrę?
W Katedrze Najświętszej Marii Panny możemy podziwiać wystawę obrazów najznamienitszych artystów, w tym również kilka dzieł wspomnianego już Rubensa. To właśnie wystawę widzimy zaraz po wejściu i towarzyszy nam ona na każdym kroku oraz wyznacza kierunek zwiedzania. Każdy artysta ma swój specyficzny styl i opowiada pewną historię - warto zatrzymać się chociaż na chwilkę przy każdym.
Po lewej stronie wejścia znajdziemy dłuuugi ciąg drewnianych konfesjonałów bogato zdobionych drewnianymi rzeźbami idealnymi w każdym calu. Zrobiły na nas ogromne wrażenie, bardzo podobne znajdziemy również w Kościele Karola Boromeusza.
Idąc wzdłuż szeregu konfesjonałów, dotarliśmy do figury Matki Bożej z Antwerpii. Choć małych rozmiarów, ubrana w biało-złote szaty na prawdę rzucała się w oczy. To nie jedyna figura Marii w katedrze. Możemy znaleźć w niej również rzeźbę Madonny z Dzieciątkiem, która spoglądać będzie na nas ukryta za jednym z filarów.
Naszym celem było oczywiście odnalezienie obrazów Rubensa. Pierwszy znajdował się po lewej stronie ołtarza i był jednym z największych obrazów w katedrze. Kształty postaci od razu zdradzały autora. Przycupnęliśmy na chwilę i wpatrzeni co rusz odkrywaliśmy na nim coś nowego. Ciężko na pierwszy rzut oka zobaczyć cokolwiek innego niż pierwszy plan, obraz po prostu robi niesamowite wrażenie nie tylko swoim rozmiarem.
Kolejny obraz artysty znaleźliśmy po drugiej stronie ołtarza, trzeci zaś jak się już pewnie domyślasz zdobi sam ołtarz. O tych dziełach możemy powiedzieć dokładnie to samo, co o pierwszym, więc szkoda strzępić słów - po prostu "wow". Trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Ołtarz zostawiliśmy sobie na deser. Umiejscowiony jest w centralnym punkcie katedry, tak więc możemy obejść go dookoła. Oczywiście wykonany został wedle gotyckiej myśli, tak aby po wejściu był pierwszym co ujrzymy.
Ołtarz składa się tak jakby z dwóch części - tej tradycyjnej, oraz szeregu drewnianych i bogato zdobionych jak wszystko zresztą miejsc siedzących po jego prawej i lewej stronie. Miejsca oznaczone są herbami państw możemy więc mniemać w jakim celu zostały tam ustawione - widać jednak gołym okiem, że na pewno nie dla zwykłego, szarego Kowalskiego 😉.
Grzechem byłoby jeszcze nie wspomnieć o ambonie. Jest niewielka i wykonana w całości z drewna. Podobna do tej z Kościoła Boromeusza, jednak w tamtym niewielkim kościele jej "zdobność" robiła swoje, tutaj w towarzystwie innych dzieł sztuki po prostu ginęła w tłumie, nie umniejsza to jednak jej perfekcyjnemu wykonaniu.
Kierując się do wyjścia warto jeszcze spojrzeć na sklepienie, zobaczymy na nim szczątki fresków, resztę zaraz po zakończeniu budowy w 1533 roku strawił ogień - jaka szkoda - choć dzięki temu cały budynek nabiera swojego oryginalnego charakteru. Możemy więc tylko wyobrazić sobie jak wyglądało to wszystko przed pożarem...
Mamy jeszcze dobrą wiadomość dla wszystkich fanów pamiątek. Aby wyjść z katedry musimy przejść przez sklepik z pamiątkami - raj dla wszystkich zakupoholików, my niestety lub na szczęście już wcześniej zaopatrzyliśmy się tradycyjnie w magnes, więc udało nam się przejść tamtędy cudem bez dodatkowych wydatków.
Następny przystanek Antwerpia Centralna
Przy okazji powrotu do miasta Rubensa nie odmówiliśmy sobie zajrzeć również na Dworzec Centralny. I mimo tego, że to tylko dworzec miłośnikom architektury się spodoba. Ten ogromny budynek, gdyby nie jego długość, wygląda od zewnątrz trochę jak muzeum. Wejściem głównym weszliśmy do środka i szczerze mówiąc sama nie wiedziałam czy już zacząć szukać peronu 9 i 3/4 - no po prostu wnętrze jak z filmu. Poczułam się jakbym weszła do Hogwartu (fani Harrego Pottera będą wiedzieli o co chodzi, wszystkim jednak polecamy koniecznie zobaczyć to na własne oczy).
W środku unosił się słodki zapach, pewnie od licznych wózków z bułeczkami, cukierkami, żelkami. Były stoiska piekarni, cukierni, oczywiście fast foody, znalazło się też stoisko Knorr'a z zupkami chińskimi w kubeczkach, co ciekawe, te podróżni dostawali za darmo "na drogę". Może być to dobre miejsce na przekąszenie czegoś w trakcie zwiedzania. My skusiliśmy się jedynie na Starbuck'sowe frappucino i popijając je patrzyliśmy na oczekujących swojego pociągu. Nie sądziliśmy nawet, że zwykły dworzec może być tak niezwykły, tak więc polecamy zajrzeć tam przy okazji pobytu w Antwerpii, szczególnie, że obok znajduje się coś dla każdej kobiety i Panów z grubym portfelem, a mianowicie Ulica Diamentowa 😉.
Ostatni punkt programu - Port Authority
Na koniec wycieczki skusiliśmy się jeszcze do objechania w koło portu Authority. Byliśmy bardzo ciekawi budynku wyglądającego na kartkach pocztowych trochę jak ogromna łódź.
Na miejscu trwały akurat roboty drogowe utrudniające znacznie ruch a wszystkie parkingi pękały w szwach. Budynek na prawdę jest warty zobaczenia, jednak po kilku próbach parkowania i po połowie godziny kręcenia wokół komina po prostu zrezygnowaliśmy z próby obejrzenia go na nogach. Mieliśmy za to niebywałą okazję podziwiać go przez okna samochodu stojąc w dłuuuuuuuugim korku. Żałujemy jedynie, że nie widzieliśmy go nocą, górna część jest wtedy całkowicie oświetlona a skoro w galerii Google wygląda to pięknie, jakże pięknie musi więc wyglądać na żywo.
Czy warto przy okazji pobytu w Belgii zajrzeć do Antwerpii?
Jednym słowem - OCZYWIŚCIE.
Po dwóch wpisach na temat tego miasta możemy spokojnie stwierdzić, że Antwerpia jest całkowicie i bezapelacyjnie niesamowita. Wszyscy znajdą w niej coś dla siebie, ponieważ jest wręcz przesycona atrakcjami dla turystów i ich dzieci. Panuje tam niepowtarzalny klimat, którego nie powtórzono w żadnym innym belgijskim mieście. Nie żałowaliśmy ani jednej sekundy spędzonej w Antwerpii i z czystym sumieniem zachęcamy wszystkich miłośników podróży do jej odwiedzania.
0 komentarze